Rozważanie na XV niedzielę zwykłą w roku A

Kiełkujące ziarna w glebie

„I mówił im wiele w przypowieściach tymi słowami: «Oto siewca wyszedł siać.[…]»” (Mt 13,3) Przypowieść o Siewcy jest naszym duchowym pokarmem na XV niedzielę zwykłą. Przyjmijmy otwartym sercem ziarno Bożego Słowa.

Jezus opowiada kolejną historię opierając się na porównaniu. Mówi do ogromnego tłumu ludzi. Zapewne większość z nich to rolnicy doskonale znający rzeczywistość uprawy roli. To mnie zachwyca w Jezusie, że chce tak bardzo przekazać każdemu Ewangelię, że wchodzi w jego życie, by mówić jego językiem i używać symboli, które on dobrze zna. 

Niestety, mimo tych starań, Jezus tłumaczy uczniom, że dopóki człowiek nie otworzy serca, dopóty nie zrozumie, bo “stwardniało serce tego ludu”. Więc zanim zaczniemy refleksję nad przypowieścią zatrzymajmy się i zapytajmy:

Czy mam w sobie otwartość, by Bóg zajął się moim sercem? By je odmienił? 

Lęk przed nieznanym jest czymś naturalnym, lecz nie może nas on paraliżować przed zaufaniem Bogu. On naprawdę wie, co robi i troszczy się o nas. 

“Oto siewca wyszedł siać” i siał baardzo obficie. Można by powiedzieć, że rozrzutnie. Ziarno, jak tłumaczy Jezus, to są “słowa o Królestwie” czyli głoszona Ewangelia.

Opisy różnych gleb symbolizujących to, jak odbieramy Słowo mogą na pierwszy rzut oka wydawać się ostrym upomnieniem dla tych, którzy nie są glebą żyzną.

Jednak te opisy zawierają w sobie ogrom nadziei i pokazują znacznie szerszą perspektywę.

Praktycznie każde ziarno w jakimś stopniu wyrosło.

Jedynie na drodze nie zdążyło, choć droga wstępnie tego ziarna nie odrzuciła. Wykiełkowało natomiast na gruncie skalistym i między cierniami.

Słowo JEST w stanie dotknąć mnie w każdej sytuacji życia, w której się teraz znajduję.

Pomimo tego, że jestem jak droga – nic nie rozumiem, lub jak skała – brak mi stałości/wytrwania, albo mam mnóstwo cierni, bo stoję między tym, co światowe a Boże i nie umiem/boję się zdecydować na jedną ze stron. I to, że teraz jesteś jedną z tych gleb to nic straconego. Zauważ, że Słowo może w Tobie zakiełkować, chociaż pozornie wydaje się, że nie ma żadnych szans. 

Tylko co teraz trzeba zrobić w moim życiu żeby nie tylko wykiełkowało, ale i wydało plon? Nad czym rozpocznę pracę, jaką decyzję podejmę?

Przyszedł czas na glebę żyzną, ale wydającą różny plon. I w tym miejscu przypominają mi się moje osobiste lęki, że gdy przyjmuję Słowo (na różne sposoby – poprzez rekolekcje, książki, konferencje, modlitwę, w spotkaniu z człowiekiem) to koniecznie “MUSZĘ” wszystko przyswoić.

Wydawało mi się, że każde rzucone ziarno koniecznie powinno wydać owoc w moim życiu, żebym uznała to za sukces. Ale to nie jest prawda. Potrzeba prostoty i tego co na dziś nas karmi.

“Ładując w siebie” bardzo szybko można się przytłoczyć i nic z tego nie mieć. Bez pośpiechu, bez strachu. Pan o wszystko się zatroszczy. To, że mój plon dziś będzie trzydziestokrotny to naprawdę wystarczy. Wspaniale, że taki jest. Nie trzeba ewangelizować na scenach czy w internecie, by dać świadectwo przyjętego Słowa. Wystarczy moje proste życie wiary wśród bliskich, by poprzez tą małą zmianę powoli przemieniać świat.

s. Aniela

TEKST NIEDZIELNEJ LITURGII SŁOWA

Scroll to Top