„Panie, gdybyś tu był…” – we fragmencie Ewangelii, którą usłyszymy w najbliższą niedzielę spotykamy się z Jezusem, który wszystko może, ale nie wszystko robi od razu.
Po usłyszeniu o chorobie swojego przyjaciela, Łazarza z Betanii, Pan Jezus wydaje się w ogóle tym nie przejmować – a przynajmniej nie na tyle, by coś zadziałać. Wręcz przeciwnie – czeka, aż jego stan się pogorszy. Gdy Łazarz umiera, czyli w momencie, kiedy wszyscy myślą, że jest już za późno, już nic nie da się zrobić, Bóg na to pozwolił…, Jezus wkracza.
I tłumaczy dzisiaj, dlaczego nie reagował szybciej – także w naszej codzienności, w naszych przeciwnościach, trudnościach, a czasem nawet w naszym doświadczeniu śmierci. Wszystko, co się dzieje, jeśli jest przeżywane z Jezusem, dzieje się ku chwale Bożej, aby objawiła się moc Boga.
Jezus jest tym, który potrafi zamienić śmierć na życie – tam, gdzie wydaje się wszystko skończone, zniszczone, tam jest czas i miejsce dla Boga – Jego pole działania.
„Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem.” – Bóg nie jest Bogiem śmierci, smutku, samotności. Bóg jest Bogiem życia w pełni – w pełni radości, relacji, dynamizmu. Jedynie On ma moc, by stworzyć coś z popiołów naszego życia.
Ta informacja jest ważna na nadchodzące dni, gdy zostaniemy poproszeni o towarzyszenie Jezusowi, który w swojej sprawie nie chce korzystać ze swojej chwały. Czy będę także wtedy z Nim?
s. Oliwia