W dzisiejszym fragmencie Jezus przedstawia nam ojca i dwóch synów. Ojciec prosi każdego z nich, aby poszedł i pracował w winnicy.
Jeden, choć od razu się zgadza, nie wykonuje prośby ojca. Drugi, choć odmawia, idzie pracować. Na szczególną uwagę zasługuje tu rozbieżność pomiędzy tym, co mówimy, a co robimy. Niejednokrotnie jest to ze sobą sprzeczne. Dużo łatwiej widzimy to u innych, gdy nazywamy kogoś hipokrytą, obłudnikiem, kłamcą.
Spójrz dzisiaj na swoje słowa i idące za nimi czyny. Czy są one ze sobą połączone?
Współczesny świat ma problem z konsekwencją słów. Czy nie mówimy: „kocham, ale tylko na chwilę”. Lub „kocham, ale tylko pod pewnymi warunkami”? A czy miłość ze swojej istoty nie jest wieczna i nie ze względu na coś, ale pomimo? Czy nie dokładamy cegiełki swoim postępowaniem do tak wielkiego dziś kryzysu dojrzałości, który tak przeszkadza nam u tej „złej młodzieży”?
Czy to nie jest tak, że to my nie potrafimy się zachować, stanąć na wysokości zadania, ponieść konsekwencji swoich czynów i po prostu łatwiej nam zrzucić to na innych i od drugiego wymagać tego, czego sami nie chcemy tknąć?
A ile jest osób, które bez zbędnych słów wykonują to, co do nich należy, choć byśmy się po nich tego nie spodziewali? Czy spotkałeś/aś w swoim życiu takiego cichego Anioła, który wykonuje swoją pracę nie oczekując słowa wdzięczności? Czy zauważasz takich ludzi, którzy się nie wykłócają, nie żądają, nie przepychają się po lepsze? Przecież i oni mają taki dzień, gdy po prostu zwyczajnie im się nie chce.
Jezus przestrzega nas przed pochopnym osądem i zaprasza do spojrzenia w swoje serce. Nie bój się, jeśli częściej w sobie gościsz pierwszego brata – Jezus po to ujawnia w tobie tą postawę, by ją uleczyć i byś mógł wejść do Królestwa razem z „celnikami i nierządnicami.”
s. Oliwia